Referat

Poprzednia W górę Następna

... zabiorę wam serca kamienne, a dam wam serca z ciała. Ez 36,26
 

W górę
Księga Gości
Multimedia
Indeks rzeczowy
Muzeum

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Referat został opublikowany w: Rola i miejsce technologii informacyjnej w okresie reform edukacyjnych w Polsce, red.: Tadeusz Lewowicki i Bronisław Siemieniecki, Wydawnictwo Adam Marszałek, Toruń 2002, s. 377 - 386.

 

 

 

 

 

***

Ile napisano pobożnych książek –

droga do siódmej twierdzy życia duchowego

komentarze do komentarzy

analizy ucha igielnego

matematyczny dowód na istnienie Boga z wykresami

 

o artylerii łaski –

 

a Jezus myśli o nas w liter ciemnym stuku

jak trudno w niebo wstąpić spod robactwa druku”

 

ks. Jan Twardowski

 

 

            Elektroniczne obrazy w katechezie czyli e-ikony

 

 

Pokusą dla niejednego nauczyciela religii jest chęć skrócenia drogi do nieba katechizowanym. Tymczasem wiadomo, że każdy ma swoją własną drogę, którą przebywa do ostatniej chwili życia. Jeśli wyjdziemy  z założenia, że zbawienie człowieka jest jego najważniejszym zadaniem na ziemi, to jego pomysły – wynalazki, relacje z innymi ludźmi (czymś oczywistym jest również kontakt z Bogiem) możemy uznać za przejaw zwykłej pychy umysłu? Z pewnością nie wolno tak sądzić! Jednakże warto pomyśleć i przypomnieć sobie jak w historii ludzkości (a więc i Kościoła) były witane pewne odkrycia. Weźmy na ten przykład mozaiki i problem obrazoburstwa. Czy autorzy mozajek, z pierwszych wieków chrześcijaństwa, byli uznani za pyszałków? Wiemy, że po okresie obrazoburstwa w Kościele Zachodnim z trudem rozwijały się warsztaty tworzące na potrzeby konkretnych wspólnot osób wierzących. Problem pychy autora – ikon – w Kościele Prawosławnym został ograniczony szeregiem obwarowań, np.:

-         brak podpisu autora na ikonie,

-         malowanie zgodnie z kanonem,

-         funkcję malarza ikon powierzali przełożeni zakonni.[1]

Dzięki tym obwarowaniom ikony są obrazami prawdziwymi, to znaczy, że oddawana jest im cześć należna Pismu Świętemu.[2] Dzięki temu inny jest emocjonalny związek wyznawców prawosławia z ikonami niż katolików z obrazami. W wypadku Kościołów Wschodnich można go porównać do kontaktu z żywymi osobami. Po przyjściu na nabożeństwo do cerkwi, należy się przywitać z osobami, których wizerunki na ikonach są zabezpieczone przez kanony.[3] Również w świątyniach katolickich można niekiedy zauważyć, że po krótkiej modlitwie do świętej osoby, podchodzi się do jej figury stojącej na cokole i kładzie się dłoń na stopie np. figury św. Piotra w Bazylice na Watykanie, lub jak można zaobserwować gdzie indziej na stopie figury św. Antoniego. Podobnie zachowują się przechodnie na Moście Karola w Pradze kładąc rękę na brązowej tablicy przedstawiającej scenę męczeństwa św. Jana Nepomucena. Kalendarz Roku Liturgicznego, a szczególnie wspomnienia osób świętych przypominają nam, że należymy do wielkiej rodziny ludzi powołanych do świętości. Dlaczego więc nie miałyby nam przypominać o tym obrazy przedstawione na ekranach komputerów – e-ikony?

            Pierwszym zagrożeniem dla tego typu wizerunków jest obniżenie rangi obrazu przez jego powszechność i ogólno dostępność. Do niedawna jeden obraz był wart tysiąca słów. Obecnie jawi się przed twórcami wirtualnej rzeczywistości problem multiplikacji. Tysiąc obrazów przedstawiających ten sam element może w ogóle nie mieć żadnej wartości. To z kolei może doprowadzić do braku szacunku wobec religijnej treści zawartej w obrazie.[4] Nigdy jak dotąd nauczyciel religii nie dysponował tak wspaniałym, a jednocześnie niebezpiecznym warsztatem ewangelizacyjnym. Ojciec Święty Jan Paweł II naucza: „do pełnej kontemplacji oblicza Pańskiego nie możemy dojść o własnych siłach, ale jedynie poddając się prowadzeniu łaski”.[5] Tak więc bez łaski objawienia i specyficznej atmosfery modlitwy i milczenia nie jest możliwym poznanie prawdziwego obrazu Jezusa. Papież jednak zachęca Kościół, tak jak kiedyś Chrystus zachęcał Apostoła Tomasza, „...aby dotykał Jego ran, to znaczy uznawał Jego pełne człowieczeństwo przejęte od Maryi, ofiarowane w chwili śmierci, przemienione przez zmartwychwstanie”.[6] Jest to zachęta do poszukiwania i pokazywania prawdziwego obrazu Boga. Idąc za tą myślą Piotra naszych czasów dojdziemy do zrozumienia, że najlepszym obrazem Boga będzie człowiek święty, żyjący obecnie, ukazujący już teraz „nowe człowieczeństwo Chrystusa”.[7]

Powróćmy jednak do szkoły, gdzie małym dzieciom powinno się przybliżać Ewangelię. W tym miejscu warto znowu choć na chwilę przyjrzeć się dziedzictwu Kościoła Wschodniego. Otóż każda ikona ma niezliczone kopie – lustrzane odbicia. Tylko oko wytrawnego specjalisty może je odróżnić. Ta mnogość kopii, mimo wszystko, nie da się porównać z możliwościami, które daje nam platforma multimedialna komputera osobistego. Jeden człowiek może, na niej, w ciągu kilkunastu minut wytworzyć setki kopii określonego wizerunku. Celem katechety nie powinno być zarzucenie cyberprzestrzeni multiplikowanymi obrazami.[8] Do czego zatem katecheci mogą wykorzystać komputery z e-ikonami?

            Katecheza antropologiczna wprowadziła komunikację między uczniem, a nauczycielem. Zatem nie powinno się mówić, że wymogły ją komputery. Te maszyny mogą w katechezie odegrać rolę „katalizatora” przyspieszającego przekaz wiary. Świat technologii stworzył komputery przede wszystkim jako urządzenia komunikacyjne. Wydaje się, że katechetyczni antropolodzy przestraszyli się komputerów zupełnie niepotrzebnie. Warto korzystać z mediów elektronicznych, aby nie zaprzepaścić owoców, które przyniosła katecheza antropologiczna.[9]

Konieczne wydaje się zatem przypomnieć, że zastosowanie mediów elektronicznych nie spowoduje automatycznie pogłębienia wiary uczniów. Natomiast stworzy ciekawą szansę włączenia uczniów w tworzenie nowego programu katechetycznego. Informacje i kontakty, dostępne katechizowanym poza szkołą i organizacjami kościelnymi, ujawniają się coraz częściej w procesach komunikacji religijnej w klasie. Zadaniem nauczyciela religii będzie więc coraz częściej, odkrywanie znaczenia wartości chrześcijańskich w życiu poszczególnych katechizowanych. W zakresie organizowania zajęć tego typu nie istnieją jeszcze gotowe rozwiązania czy podręczniki. Wykorzystanie tej nowej sytuacji edukacyjnej, w dużym stopniu będzie zależeć od samych nauczycieli religii i ich osobistych zdolności. Osoby, które wiele godzin tygodniowo poświęcają na nauczanie religii w szkołach publicznych nie będą zaszokowane wizją katechezy XXI wieku, którą pozwolę sobie zacytować:

„Przekaz tradycji chrześcijańskiej we współczesnym kontekście społeczno – kulturowym dokonuje się nadal, ale tylko jako rezultat komunikacji w poszukiwaniu prawdy. Nauczyciel religii nie może gwarantować przekazu wiary, ale może zapewnić odpowiednią jakość odkrywania i poznawania prawdy o człowieku, także o jego wymiarze religijnym i duchowym”.[10]

            Choć prognoza taka dla Polski może dla niejednego brzmi groźnie, wydaje się, że jej spełnienie jest coraz bliższe. Wówczas nauka religii będzie jawiła się jako realizacja trzech postulatów:

  1. inicjacja dialogu między katechizowanymi,
  2. stopniowe stymulowanie postawy otwartości,
  3. wzmacnianie tożsamości chrześcijańskiej.

Otóż zadaniem, które stawia sobie autor, jest takie użycie mediów elektronicznych, z przeważającymi w nich elementami grafiki e-ikon, aby te trzy postulaty zrealizować już dzisiaj. Oczywiście oprócz podbudowy teoretycznej, potrzebny jest sprawdzian badawczy, na który trzeba będzie jeszcze poczekać. Tymczasem oglądamy załamanie się dotychczasowego sposobu przekazywania wiary. Do tej pory bowiem, przekaz tradycji chrześcijańskiej nie był reprodukcją lub prostym odtworzeniem. Korzystający z tego dziedzictwa przekazywali je po kolei następnym pokoleniom, dokonując w nim zmian nadając im osobisty charakter. Ten system transmisji zakładał jednak stałość zewnętrznych uwarunkowań, które regulują wzajemne odniesienia religii i społeczeństwa. Jeśli te relacje zmienią się powstanie niebezpieczne zjawisko, z którym boryka się już Zachodnia Europa.[11] Z tego powodu - że jak do tej pory - mamy różne metody i materiały oraz podręczniki do nauki religii, proponuję uczniów zainteresowanych mediami elektronicznymi kierować do WIRTUALNEGO MUZEUM  OBRAZKÓW  ŚWIĘTYCH. Stworzenie takiego muzeum jest szansą dla wzmocnienia więzów religii i społeczeństwa. Dzięki takiemu muzeum, wirtualna przestrzeń będzie odpowiadała światu rzeczywistemu, w którym chrześcijanie ustawiają krzyże bądź wieszają ikony. Jest to miejsce, w którym można zostawić swój obrazek z kawałkiem rodzinnej sagi. Zatem nawet jeśli powtórzy się obrazek, to inne będą okoliczności jego zdobycia. Każdy opis będzie prawdopodobnie dotyczył osobistych przeżyć. Jest to bardzo ważny motyw, ponieważ tego typu muzeum ma właśnie rację bytu nie dzięki obrazowi, lecz dzięki opisowi, który do niego będzie dołączony.

Drugim niebezpieczeństwem pojawiającym się przed twórcami e-ikon jest chęć ukazania wszystkiego. Jesteśmy wprawdzie wyznawcami „Stworzyciela nieba i ziemi...”, ale równocześnie „wszystkich rzeczy widzialnych i niewidzialnych”. Czy w takim wypadku próba ukazywania rzeczy niewidzialnych, nawet w formie obrazu zastępczego, nie będzie uznawana za przejaw pychy? Andre Frossard opisuje zaskakującą przygodę fotografa z Turynu, który jako pierwszy wykonał zdjęcie całunu: „objawionym dzięki soli, Obliczem, które wynurzy się z nocy pod czerwonym światłem czegoś w rodzaju technicznego baptysterium”. Całun Turyński jest wspaniałym znakiem widzialnym, a jednocześnie niewidzialnym. Jak zatem powinni na niego patrzeć nasi uczniowie? Na to pytanie próbuje odpowiedzieć ten sam publicysta. Pisze bowiem że: „świat jest aluzją rzeczy widzialnych do niewidzialnych”.[12] Czy w taki sposób nie należy też odnosić się do wszystkich obrazów prawdziwych? Ważne zatem będzie nie tylko pokazać, ale również nauczyć korzystać z obrazów zarówno prawdziwych jak i zastępczych. Powinniśmy postarać się przywrócić obrazom, jako środkom dydaktycznym, właściwe miejsce w toku nauczania religii. [13] Według Frossarda wierzyć, to uczyć się myśleć jak Bóg. Jak nauczyć rozumieć tę wielką aluzję, którą jest świat? Czyż nie jest to potężne wyzwanie dla nauczycieli religii?

Ikonostas jest w cerkwi reprezentacją przebóstwionych osób. Jest symbolem tego, co naprawdę odbywa się za Carskimi Wrotami. Jednocześnie ikony, które się nań składają, pomagają wymazywać granice w czasie i przestrzeni. Pomagają odczuć bliskość ludzi na nich przedstawianych. Stanowią one zaproszenie do naśladowania, do uczestnictwa w radości świętych. Płynie stąd wniosek, że pokazywanie obrazu prawdziwego bez towarzyszącej takiej ekspozycji modlitwie jest błędem.[14]

Osoba odpowiedzialna za przekaz wiary powinna być świadoma, że Bóg pragnie pozostać niewidzialny. Jeśli Bóg stałby się obecny wśród nas, Jego wspaniałość zasłoniłaby bogactwo stworzeń. Ograniczyłoby to również naszą osobową samodzielność. Możemy zatem śmiało powiedzieć, że Bóg niejako ukrywa się przed nami. Dał nam jednak sporo wrażliwości duchowej, dzięki której możemy „z wielkości i piękna stworzeń poznać ich Stwórcę” /Mdr 13,5/. Do takiego spojrzenia na świat jest potrzebna jednak pewna dojrzałość duchowa i warsztat obserwacyjny, którego obsługi mogą nauczyć się nauczyciele religii. Obraz prawdziwy lub zastępczy, który kieruje nasze myśli na Boga, kieruje je na spotkanie z osobą![15]

Istnieje kilka koncepcji zapamiętywania. Chciałbym zwrócić uwagę czytelników na koncepcję pojedynczego kodu. Oznacza to nie mniej nie więcej niż wewnętrzny zapis pamięci ludzkiego umysłu posługujący się specjalnym językiem tzw. interlingua. Dzięki niemu obrazy, słowa są zapamiętywane przy użyciu specjalnego kodu. Zgodnie z tym założeniem ludzka pamięć nie gromadzi wiernych kopii bodźców, lecz efekty przeprowadzonych w oparciu o nie własnych analiz. Pozwala to zaoszczędzić miejsce w pamięci. Jeśli chcielibyśmy wydobyć z tego rodzaju pamięci jakiś obraz, to będziemy mieli do czynienia z formą prelingwistyczną. Tej formie pojęciowej nadamy dopiero konkretne określenie słowne.[16]

Badania wykazały, że obrazy szczegółowe, takie jak: fotografia, rysunek realistyczny, nie są lepiej rozpoznawane w pamięci niż obrazy schematyczne. Jest to potwierdzenie tezy, iż w pamięci są przechowywane raczej abstrakcyjne interpretacje niż wyobrażenia bodźców.[17]

Sądzę, że tak przedstawiony opis działania ludzkiej pamięci, pozwoli zrozumieć, iż obraz jest w katechezie potrzebny w celu nauczenia dokonywania operacji umysłowych. Są one jednocześnie podstawową formą rozmyślania i medytacji. Katecheta staje przed trudnym zadaniem doboru obrazu. Powinien on zapaść głęboko w pamięć uczącego się, a z drugiej strony wywołać reakcję zwrotną. Cały ten proces powinien zaowocować zbliżeniem uczącego się do Boga.

Kolejnym zagrożeniem, pojawiającym się przed twórcami e-ikon, jest zagubienie, któregoś z elementów składowych logosfery. Stanowi ona proporcjonalne połączenie słów z obrazem przy użyciu elektronicznych środków przekazu. Z założenia, jej najważniejszym elementem pozostaje jednak słowo. Jej składnikiem jest również cisza. W niej bowiem dokonuje się percepcja słowa i jego rozumienie, twórcza medytacja, kontemplacja.[18] Cisza stwarza również możliwość usłyszenia wewnętrznego głosu, powołującego Boga. Chociaż ustanowienie Logosu – Chrystusa w centrum takiego układu sugeruje, że przyjęcie tego modelu zaowocuje zwrotem ku chrystocentryzmowi w katechezie. W środowisku słowa, które współtworzą chrześcijanie, kimś najważniejszym jest Syn Boży – Słowo Przedwieczne. To właśnie takie środowisko stymuluje powstawanie najpiękniejszych malowideł – ikon. One są z kolei wyrazem wiary konkretnych ludzi ich osobistych przeżyć, co stanowi element konstytutywny obrazu prawdziwego.[19]

Czwartym zagrożeniem dla twórcy e-ikon jest tworzenie ich w oderwaniu od osobistego kontaktu z Pismem Świętym. Lektura Słowa Bożego powinna zaowocować zilustrowaniem wydarzeń historio zbawczych przez uczącego się, lub naniesieniem zmian do obrazu, grafiki, filmu. Najlepiej gdyby  owe zmiany zostały zaopatrzone komentarzami pisemnymi katechizowanego.[20]

Człowiek wierzący w Chrystusa pragnie dzielić się z innymi radością zmartwychwstania. Stąd nie można się dziwić, że niektórzy pragną wyrazić w sposób widzialny to, co niewidzialne. Stworzone obrazy mają w ten sposób przyciągnąć innych na drogę ku temu, co niewidzialne – na drogę ku Bogu. Nie może być inaczej skoro w Jezusie Chrystusie nieskończony Bóg pokazał nam swoje Oblicze. Słowa Syna Bożego: „Kto Mnie widzi, widzi Tego, który Mnie posłał”/J 12,45/; „Kto mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca. Dlaczego więc mówisz: Pokaż nam Ojca?”/J 14,9/ stanowią dla nauczycieli religii – twórców e-ikon zachętę do tworzenia i kontemplowania obrazów z płaszczyzny logosfery. [21]

Jako środek dydaktyczny do tworzenia tak rozumianej logosfery proponuję stronę internetową pt. Wirtualne Muzeum Obrazków Świętych.[22]

 

                                                                                                                                                                         

Banner Wirtualnego Muzeum Obrazków Świętych

 

 

 CELE  POWSTANIA  MUZEUM  OBRAZKÓW  ŚWIĘTYCH

 

1.      Pierwszy i nadrzędny cel to stworzenie platformy wymiany myśli i dialogu między katechizowanymi i katechetą.

2.      Drugie zadanie to przypomnienie katechizowanym, że odnalezienie chrześcijańskiej wyspy na morzu cyberprzestrzennym zobowiązuje do otwartości i poszukiwania głębszych oraz trwalszych znajomości z ludźmi, z tej wyspy.

3.      Wirtualne Muzeum powinno wzmocnić w uczniach poczucie chrześcijańskiej tożsamości, a także zakorzenienia się w tradycji religijnej swojego regionu lub narodu. W wypadku tego typu muzeum chodzi szczególnie o wizualny przekaz wiary.

4.      Zapewnienie katechizowanemu ochrony przed negatywnym wpływem, jaki mogłaby wywrzeć dominacja obrazu. Tworzona w ten sposób logosfera, nie usuwa automatycznie zagrożeń płynących z cywilizacji obrazu, lecz staje się działaniem o charakterze komplementarnym. Dzięki niej przyswajanie ikonosfery przestaje być bezmyślną konsumpcją obrazu.

5.      Uczestnicy budowy Wirtualnego Muzeum, nabywają praktycznej umiejętności obsługi komputera. Poczuwają się bowiem, przez cały czas eksperymentu, do dbałości o rozwój i kontrolę tworzącej się logosfery.

 

                                                                                                                                                                    

            Metodą - w tym wypadku - jest budowanie logosfery. Inaczej mówiąc, ma to być stwarzanie środowiska, w którym dominuje słowo, nie odrzucając jednak takich zjawisk jak: dźwięki, obrazy statyczne i ruchome. W tym układzie obrazy są zawsze traktowane jako element komplementarny w stosunku do słów. [23] Oto przykłady składników tworzących logosferę:

 

SKŁADNIKI  DYNAMICZNE

SKŁADNIKI  STATYCZNE

  1. Człowiek w dialogu z drugą osobą.
  2. Osoba, która czyta.
  3. Odbiór słowa z mass mediów.
  4. Cisza.
  5. Modlitwa - medytacja.
  6. Spotkania z mistrzami słowa.
  1. Biblioteka domowa.
  2. Płytoteka lub taśmoteka.
  3. Warstwa słowa w informacji wizualnej miasta.

 

 

            Środkiem dydaktycznym staje się w tym wypadku sieć globalna. Służy ona przede wszystkim przesyłowi danych – komunikacji myśli oraz ekspozycji zebranego w ten sposób materiału. W celu korzystania z zasobów cyberprzestrzeni stosuje się programy komputerowe zwane potocznie  przeglądarkami stron WWW.[24] Najbardziej rozpowszechnionymi są aplikacje Microsoft Internet Explorer 5. x oraz Net Scape Navigator. Można ich używać w dwojaki sposób:

  1. Po pierwsze jako środek komunikacji - wówczas, jak sądzę, będzie można je zaliczyć do składników dynamicznych logosfery. Warunkiem jest jednak korzystanie z sieci w trybie on-line. Wówczas po połączeniu się z serwerem korzystamy z niego w sposób interaktywny.
  2. Po drugie jako zbiór stron WWW zapisanych, w języku HTML, na dysku twardym komputera. Należy on do składników statycznych logosfery. Nie korzysta się wtedy z połączenia telefonicznego. Te strony mogą być również zapisywane, a później przeglądane, z takich nośników pamięci jak dyskietki czy płyty CDR. Wówczas stanowią one ciekawe dopełnienie domowej biblioteczki.[25]

 

Oczywiście logosfera jest miejscem, w którym powinno być formowane w uczniu myślenie krytyczne. Wszystkie bowiem ludzkie myśli wyrażają się w formie sądu lub opinii. Z tego powodu na stronie Muzeum obrazków świętych zamieszczone zostało połączenie – link – do podstrony zatytułowanej Opinie o Muzeum. Na niej znajdujemy formularz, który oferuje zarówno gotowe odpowiedzi, jak i stwarza możliwość dokonania zupełnie indywidualnej oceny. Internauta jest proszony między innymi o: zaopiniowanie oglądanej strony, całego przedsięwzięcia, pomysłu, sposobu kontaktowania się. Formularze zostały  tak przygotowane przez autora, aby stopniowo, im głębiej wchodzi się w taki sposób komunikacji, coraz więcej odpowiedzi trzeba było dawać zupełnie samodzielnie. Najpierw pojawiają się pola wyboru – wystarczy kliknąć, aby stworzyć swoją wypowiedź. Następnie trzeba wybrać z rozwijanego menu propozycję, z którą wypełniający zgadza się, albo wpisać zupełnie nowy rodzaj komentarza. Taki wybór pociągnie za sobą następnie opis własnego toku myślenia w ramce pływającej. Opisana konstrukcja formularza jest wymagająca, ponieważ nie polega na prostym głosowaniu.

Jeśli ze strony głównej Muzeum obrazków świętych wybierzemy podstronę Przesyłam obrazek pojawia się możliwość przesyłu obrazka, bez komentarza, na adres poczty elektronicznej autora. Jednakże we wstępie tej podstrony jest wyraźnie zaznaczone, że: „ ... chrześcijaństwo jest religią księgi. „Na początku było Słowo” – z tego też powodu uważam, że obraz bez słów Państwa komentarza nie zaistnieje w pełni”.

Podobnie rzecz ma się z podstroną pt. Formularz – metryka – opis mojego obrazka.  Tutaj najcenniejszym, dla budowy logosfery, fragmentem będzie wypełnienie ramki pływającej i odpowiedź nadawcy na sugestię: „Jeśli posiadasz inne wspomnienie, dotyczące tego obrazka i chciałbyś się nim podzielić, to opisz je w ramce poniżej”.

            Muzeum nie jest strukturą zamkniętą zarówno pod względem wewnętrznego układu jak i szaty zewnętrznej. Dziwne zresztą by to było, gdyby budowę zaczęto od stawiania murów, a nie od zbierania eksponatów. Dla obrazków i całego przedsięwzięcia, ważniejsze jest jednak budowanie logosfery, w umysłach katechizowanych, a nie wznoszenie wirtualnych – choćby najpiękniejszych murów. Wysyłanie obrazków z komentarzem spowoduje, że najważniejsze pozostanie niewidoczne. Tym czymś będzie oczywiście osobista relacja z Jezusem, każdego nadawcy.

            Opisane powyżej wykorzystanie interaktywnej płaszczyzny Internetu, z Odwiecznym Słowem w centrum, pozwoli twórcom elektronicznych obrazów uniknąć błędów: bezrefleksyjnego powielania,  ukazania wszystkiego – a więc i rzeczy niewidzialnych, budowania logosfery tylko przy użyciu elektronicznych środków przekazu, tworzenia e-ikon w oderwaniu od osobistego kontaktu z Pismem Świętym.

            Podjęta przez autora próba stworzenia Wirtualnego Muzeum Obrazków Świętych jest zaproszeniem skierowanym do wszystkich posługujących się komputerami osobistymi, aby włączyli się w proces budowania logosfery. Wspólnie podjęte wysiłki być może zaowocują tym, że niektóre osoby poruszone takimi cyber – świadectwami  wrócą do Kościoła – Wspólnoty, gdzie jak mówi Chrystus „Słowa, które Ja wam powiedziałem są duchem i życiem”/ J 6,63/.

 

Ks. Andrzej Zakrzewski

Archidiecezja Gnieźnieńska



[1] Więcej zasad można znaleźć w książce: Forest Jim, Modlitwa z ikonami, Wydawnictwo Homini, Bydgoszcz 1999, s. 41.

[2] Obszerną definicję obrazów prawdziwych i zastępczych autor podał w artykule pt. Obrazy prawdziwe w katechezie, „Katecheta” nr 10/2000, s. 4 – 9.

[3] Forest Jim, dz. cyt, s. 19.

[4] Por.: Postman Neil, Technopol, Triumf techniki nad kulturą, PIW, Warszawa 1995, s. 198 – 200.

[5] Jan Paweł II, List Apostolski, Novo millennio ineunte, nr 20, „Niedziela” nr 3/2001, s. 15.

[6] Tamże: nr 21.

[7] Tamże: nr 23.

[8] Takie pomysły mają też swoje praktyczne – finansowe ograniczenia. Niezwykle pomocne wydaje się powołanie w celach ewangelizacyjnych Fundacji OPOKA – Internet w służbie Kościołowi. Departament Informatyki Fundacji OPOKA, ul. 1-go Maja 7, 44-100 GLIWICE, www.opoka.org.pl

[9] Dogmaty wiary będą trwały niezmiennie. Dzięki użyciu komputera mogą one zostać inaczej przedstawione w sensie graficznym lub słownym. Staną się dzięki temu bliższe ludziom współczesnym. Natomiast ich istota nie zmieni się.

[10] Komunikacja wiary dzisiaj, Lombaerts Herman w: „Episteme” 6/2000, Komunikacja wiary w trzecim tysiącleciu, Acta Universitas Masuriensis, Olecko, s. 35.

[11] Tamże: s. 36 – 38.

[12] Frossard Andre, Credo, Editions du Dialogue, Paryż 1983, s. 26.

[13] 32 metody pracy z obrazami można znaleźć w: „Material – brief” 1/94, jest to wydawnictwo dołączane do „Katechetischen Blättern”.

[14] Myślę, że najłatwiej to zrozumieć na przykładzie wznoszenia pomników osobom świętym. Trzeba się zastanowić, co jest bardziej potrzebnego Kościołowi: pomnik czy figura?  Figura jest bowiem statuą przed, którą mamy zamiar się modlić. Figura jest wykonywana według pewnego kanonu. Przedstawianej osobie świętej towarzyszą pewne atrybuty, z łatwością rozpoznawane w katolickiej społeczności na całym świecie. Tak rozumianą figurę moglibyśmy natychmiast zdjąć z cokołu i wstawić do kościoła. Czy to samo moglibyśmy uczynić z pomnikiem? Pomnik jest wkomponowany w architekturę otoczenia. Wykonany jest najczęściej z materiału trwałego, a zatem zimnego takiego jak kamień lub brąz. Jest po prostu przeznaczony do tego, by stać na zewnątrz świątyni. Staje się symbolem historii w oderwaniu od teraźniejszości.

[15] Jeśli chcemy poznać wnętrze jakiejś osoby to spostrzegawczość jest prawie niepotrzebna. Jedynym sposobem otwarcia się na drugą osobę jest wytworzenie atmosfery zaufania, szacunku i miłości. Pan Bóg pierwszy nas ukochał i daje nam nieustannie dowody na to, że nas kocha. Nie wystarczy mu, że my się zgadzamy na Jego miłość. Pragnie abyśmy ubiegali się o tę prawdziwą miłość, aby nam zależało na Nim. Dlatego częściowo się przed nami ukrywa. „On szuka nas nieustannie, ale zawsze w taki sposób żeby nas pobudzić do szukania Go”.  Por.: Salij Jacek [OP], Pytania nieobojętne, W drodze, Poznań 1988, s. 9.

[16] W przedstawieniach słownych podstawowym elementem składowym jest litera czyli obraz. Jako przykład może posłużyć nauka czytania z Elementarza, w którym wykorzystywało się przecież w dużym stopniu, doświadczenia z życia uczących się. Tym przeżytym wydarzeniom nauczyciel pomaga nadać określenia słowne. Żeby ułatwić zadanie nie uczy się zapamiętywania abstrakcyjnych słów, tylko w pierwszym rzędzie liter, które składają się na te słowa. Błędy dzieci w reprodukcji czyli przypominaniu, polegają często na podawaniu synonimów słów, które były zapamiętywane.

[17] Jagodzińska Maria, Obraz w procesach poznania i uczenia się, WSziP, Warszawa 1991, s. 28 – 29.

[18] Por.: Lepa Adam [bp], Pedagogika mass mediów, AWŁ, Łódź 1998, s. 178 – 183.

[19] W tym miejscu warto postawić pytanie: Czy obraz prawdziwy może zostać skopiowany? Wydaje się, że nie, ponieważ obraz prawdziwy jest związany z konkretnym człowiekiem, tradycją i logosferą swego czasu. Artysta, który w taki sposób przeżywa obrazowanie logosfery może dojść do wniosku, po wykonaniu kilku kopii, że jemu samemu obrazy nie są już potrzebne. Wtedy zacznie on przeżywać głębsze zjednoczenie z Chrystusem na płaszczyźnie wiary. „Jest to droga przeciwna wszelkiej ludzkiej mądrości i możesz nią iść, jak Abraham, jedynie dzięki wierze, a nie dzięki widzeniu, mając zawsze pewność, że kto życie swoje straci, odnajdzie je”. Są to słowa wyjęte z profesji złożonej przez jednego z braci Wspólnoty Ekumenicznej w Taizé, w sierpniu 2000 roku.

[20] Prawdopodobnie słynny rzeźbiarz - Wit Stwosz - wiele się modlił i rozważał Pismo Święte, skoro sposób przedstawienia sceny, Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, wyrzeźbionej w ołtarzu Kościoła Mariackiego w Krakowie, zaczerpnął z inicjału przy modlitwie na święto Wniebowzięcia NMP. Iluminator namalował klęczącą Maryję umierającą podczas modlitwy. Podobno takie ujęcie ikonograficzne, odwołujące się do podobieństwa ze sceną zwiastowania, wymyślone zostało w iluminatorstwie czeskim, w drugiej połowie XIV w. Bardzo szybko taki sposób obrazowania wspomnianej sceny, został przyjęty na Śląsku, w tej samej dziedzinie sztuki, a następnie wszedł do rzeźby i malarstwa ołtarzowego w całym kraju. Por.: Karłowska - Kamzowa Alicja, Słowo i obraz, w: Średniowieczna książka rękopiśmienna jako dzieło sztuki, Muzeum Początków Państwa Polskiego, Gniezno 1993, s. 17 – 29.

[21] Por. : Salij Jacek [OP], Poszukiwania w wierze, W drodze, Poznań 1991, s. 253 – 261.

[22] www.anzakrz.gniezno.opoka.org.pl

[23] Jak do tej pory, przesył obrazu w formie cyfrowej, jest kosztowny. Prawdopodobnie minie jeszcze wiele czasu zanim technologia umożliwi tani dostęp do Internetu i szybki przesył plików graficznych. Obecnie w celu umieszczenia na stronie WWW elementów grafiki trzeba uciekać się do: zmniejszania ich objętości poprzez zmniejszanie ich rozmiarów i rozdzielczości oraz poprzez zapis w odpowiednich formatach plików np. *gif lub *jpg.

[24] Interaktywność przeglądarek WWW powoduje, że można je traktować jak naturalne środowisko logosfery. Wrażenie takie może spotęgować wykorzystanie Net Meeting, programu dołączonego do M.I.E. 5.x, służącego do prowadzenia konferencji audiowizualnych.

[25] 23 maja 1998 roku Papieski Wydział Teologiczny w Poznaniu i Wydawnictwo Pallottinum, wydało Biblię Tysiąclecia na CDR w wersji języka HTML.